Łysiak powiada, że książka jest skierowana przeciwko
feministkom, pod tym pojęciem rozumie „mentalność obyczajową, ukształtowaną
dzięki gigantycznej rewolucji obyczajowej, którą była pigułka
antykoncepcyjna. Zerwała ona wszystkie tradycyjne hamulce i zdruzgotała
rodzinę”.
Główny bohater i narrator w jednej osobie Nurni Flowenol (wspak z
angielskiego-samotny wilk w biegu) poszukuje swej macochy Miriam, zaginionej
po tajemniczej śmierci ojca.
Akcja toczy się wokół największego żaglowca, jaki kiedykolwiek zbudowano,
osiemnastowiecznego hiszpańskiego żaglowca „Santissima Trinidad”, który
został wyremontowany i zaadoptowany na dom publiczny.
Jednakże, w całej powieści nie znajdzie się ani jednej sceny porno, można
powiedzieć, że największą jej siłą są prowadzone przez bohaterów dialogi.
Ostre, cięte, bolesne, dobitne, szydercze, czasami drastyczne, ale nigdy nie
obsceniczne.
No cóż.... jak mawiał Petrarka: „Kobieta jest prawdziwym diabłem, źródłem
nieszczęść i kłopotów”. Jednakże byłoby to nadmierne uproszczenie.
W „Statku” zawarte jest znacznie głębsze przesłanie skierowane do
wszystkich społeczeństw. Przerażające ostrzeżenie o oszalałym świecie wojny
multidyscyplinarnej (cywilizacyjnej, rasowej, pokoleniowej, płciowej,
kulturowej, ideowej, religijnej, terminologicznej, etycznej i każdej innej,
aż po zwykłą ogniową) co starał się ukazać autor losami nakreślonych
marionetek. |