Franka
Lloyda Wrighta określa jako "najlepszego architekta XX wieku", a jego
realizacje jako "ósmy cud świata". Temu genialnemu amerykańskiemu
architektowi poświęcił swoją książkę, która została napisana jako praca
konkursowa w 1966. Konkurs ogłosił Wydział Architektury PW, gdyż nie
istniała w języku polskim monografia twórczości Wrighta, co stanowiło duże
utrudnienie dydaktyczne. Był to konkurs dla profesorów, docentów, adiunktów
i hierarchów podobnego szczebla, ale żeby imprezę udemokratycznić i nadać
jej większy liczbowy splendor, dopuszczono też studenterię wyższych
roczników. Prace anonimowe i tylko jeden laur-dla zwycięzcy.
Po ustaleniu, która praca jest najlepsza, otwarto kopertę z jej hasłem, aby
zobaczyć, który profesor to napisał. W kopercie było nazwisko studenta
czwartego roku, co profesorom i docentom uświadomiło bezsens wymogu
anonimowości konkursowej. Ale werdyktu już cofnąć nie było można. Można było
tylko sprawić, żeby szczeniak nie dostał (oprócz nagrody) honorarium
wydawniczego. Polska biografia Wrighta musiała zaczekać na druk, aż
student-triumfator sam zostanie belfrem i ARKADY zwrócą się do niego z
propozycją".
* * *
Dokładnie na początku stulecia Wright skonkretyzował model "czysto
amerykańskiego domu" o którym powiedział tak: "- dom amerykański będzie
duchowo i materialnie wypowiedzią swej ery, a cały świat uszanuje go za
rzetelność, czystość stylu i wartości wielkiego dzieła sztuki". Czas
pokazał, że Wright się nie pomylił. Powstał nowy "styl prerii", trochę
dzikie, poetycko rozczłonkowane i dynamiczne w formie, były już z gruntu
dziećmi amerykańskiego Middle Westu, owego charakterystycznego płaskiego
pejzażu określanego mianem American Scenery.
Jeszcze krótko przed śmiercią Wright powiedział znamienne słowa:
"Nie ma żadnego powodu, dla którego należałoby
zachwycać się budowlami wyjałowionymi ze wszystkiego poza funkcjonalnością.
Architektura winna bowiem stanowić zwycięstwo ludzkiej wyobraźni i
romantyzmu, bez którego przemysłowa użyteczność jest niczym".
|