29 marca 1800 roku. W pawilonie Flory pałacu królewskiego
Tuileries nowy lokator Napoleon Bonaparte oczekuje z niecierpliwością
gościa. Wreszcie jest. Georges Cadoudal, szef band szuańskich z Morbihan,
najzacieklejszy wróg małego Korsykanina i nieokrzepłej jeszcze Republiki.
Konspiracyjne pseudo: Gedeon.
Rozmowa jest długa, gwałtowna i kończy się fiaskiem. Kiedy wszelkie wysiłki
dyplomatyczne zawiodły, Pierwszy Konsul Republiki rozkazał: "Weźcie tego
szelmę żywego lub umarłego. Jeśli żywego, to rozstrzelajcie w ciągu
dwudziestu czterech godzin!"
Tak rozpoczyna się Szuańska ballada, o której Łysiak napomina w słowie
wstępnym, że pisząc tę książkę, ani przez moment nie starał się być
obiektywny; „wolę narazić się na zarzut, iż lepię bajkę z rzeczywistości,
niż przekazywać rzeczywistość odartą z wyobraźni”.
A wszystko zaczęło się w dniu 13 lutego 1791 roku, kiedy 3 tysiące
zbuntowanych chłopów z Morbihan ruszyło na garnizon w Vannes przeciwko
Republice, w obronie swej religii i swych kapłanów. Powstańców nazywano
szuanami.
Drogi do sławy, ścieżki złudzeń, wzajemne polowanie, wzajemne wymiany
ciosów, oko za oko, krew za krew, głowa za głowę", wreszcie uwięzienie,
proces i śmierć z okrzykiem na ustach; - "Niech żyje król", to historia
<ślepego wojownika> w mistrzowskiej balladzie opowiedzianej przez Waldemara
Łysiaka.
|